Marta, a skąd te spodnie?
Marta, a gdzie kupiłyście te buty?
Marta, a podaj numer referencyjny…
Nie ma dnia, abym nie otrzymywała takich właśnie zapytań na swoim Instagramie. Zwłaszcza po kolejnej relacji z zakupów z moimi klientkami. I za każdym niemal razem – spotykam się z zaskoczeniem pytających, że tych namiarów nie chcę podawać.
Postanowiłam to w końcu wyczerpująco wytłumaczyć!
Dlaczego nie podaję namiarów na ubrania moich klientek?
Powodów jest kilka!
- Klientki płacą za usługę. To moja praca dla nich, a efekty tej pracy – są właśnie tą usługą. Skoro więc one płacą za zakupy ze mną i za to, że znajduję dla nich takie perełki, dobrane bezpośrednio dla nich – byłoby wręcz nieuczciwym, efekt tej współprac udostępniać innym, ot tak.
- To moja praca. Tak jak idąc do jakiegokolwiek innego specjalisty – nie zakładasz z góry, że otrzymasz coś za darmo, tak samo jest tutaj. Ktoś płaci za usługę, nie może być więc tak, że ktoś inny otrzymuje ją za darmo. Jest to nie w porządku zarówno wobec mojej pracy i szacunku do niej – jak i wobec tych osób, które zdecydowały się uczciwie za usługę zapłacić.
- Publikuję mnóstwo darmowych treści. Na moim Instagramie, na moim blogu tutaj, w newsletterze – piszę, nagrywam i pokazuję Wam bardzo dużo darmowych trików, wartościowej wiedzy i inspiracji. Wszystko po to, abyście mogły ją dla siebie maksymalnie wykorzystywać, a gdy już uznacie, że to za mało, że potrzebujecie czegoś o wiele bardziej indywidualnego – wówczas zgłaszasz się do mnie, czy to na indywidualne konsultacje, czy też przegląd szafy albo zakupy ze stylistką. Nikt nie powiedział, że musisz od razu kupować usługę – czasami moje obserwatorki przez dłuższy czas czerpią z darmowych treści, a dopiero później decydują się na coś “większego”.
Tak jak kucharze restauracji – nie zdradzają swoich przepisów.
Tak jak lekarze – nie rozdają recept każdemu bez weryfikacji.
Tak samo osobista stylistka – nie zdradza efektów wypracowanych 1:1.