Nie musisz CAŁY CZAS myśleć o ubraniach

Co może pójść nie tak, gdy mamy tak szeroki dostęp do inspiracji, trendów, możemy obserwować modowe propozycje z całego świata…?

Wszystko. Wszystko może pójść nie tak.

Bowiem może się okazać, że każdego dnia torpedowana inspiracjami, poradami, trikami, pomysłami – w zasadzie cały czas myślisz o ubraniach, o stylizacjach. Wchodzisz na Instagram, a tam: rób tak, nie rób tak, noś to, noś to z tym, to musisz mieć, tego nie noś, to musisz kupić bo okazja. Otwierasz skrzynkę odbiorczą, a tam naście newsletterów i w każdym coś innego: od promocji po poradniki. Zaglądasz na Pinterest, a tam od razu stylizacja za stylizacją. I te nieznośne, niekończące się myśli: tego potrzebuję, to by się przydało, to muszę mieć.

Znasz to, prawda…?

 

Jeśli otaczamy się tak wieloma źródłami informacji, inspiracji, interakcji – to prędzej czy później, się wydarza.

 

Przesyt.

Nadmiar.

Przebodźcowanie.

Mętlik w głowie.

 

Właśnie o tym chciałabym Ci dziś opowiedzieć. Nie musisz cały czas czerpać modowej wiedzy. Nie musisz być na bieżąco z każdym trendem. To zupełnie naturalne, że dochodzimy do momentu, w którym mamy już odkryty i zdefiniowany styl, zbudowaną naprawdę fajną bazę i codzienne ubieranie się – nie sprawia żadnego problemu. Może się więc okazać, że nawet nie potrzebujesz już czerpać – wciąż powtarzającej się przecież – modowej wiedzy.

Z absolutnie czystym sumieniem, możesz odobserwować nadmiar profilów modowych, jeśli czujesz że wciąż czytasz i myślisz tylko o tym. Nie musisz wciąż szukać inspiracji, tipów i ciekawostek.

Wiem, że mogłoby się wydawać, że wszyscy tak robią. Spójrz tylko: ile razy jedna i ta sama influencerka „buduje bazę”, robiąc kolejne wielkie zakupy i pokazuje, że to jest takie jakościowe, idealne, na lata? A zaraz później robi to znów, i znów? Obserwując (niewłaściwych) twórców w social-mediach można odnieść czasami takie właśnie wrażenie: wszyscy wciąż coś kupują, wciąż budują te szafy. A w rzeczywistości, poza obiektywem smartfona – te szafy wcale tak nie wyglądają. Bo ile można mieć białych t-shirtów V-neck? Albo niebieskich dżinsów?

Widzisz to…?

 

Korzystając z mediów społecznościowych, warto nałożyć sobie filtr na sposób patrzenia i zawsze zastanowić się, czy to co widzimy – jest naprawdę do nas, o nas? Czy bezpośrednio nas dotyczy? Czy jest jakkolwiek zbliżone do naszych realiów? Pamiętaj, że w social-mediach widzimy najczęściej czyjąś „scenę”, podczas gdy sami u siebie – widzimy zaledwie „backstage”. Już na starcie… jest to niesprawiedliwe, krzywdzące porównanie, nie sądzisz…? Więc nie rób tego sobie. Po prostu nie rób.

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *